Dzień Ojca

23 czerwca, Dzień Ojca. 

 Wchodzę do sądu przy al. Kościuszki, dochodzi dziesiąta. Sprawa o pozbawienie władzy rodzicielskiej mamy i taty Nadii ma się zacząć za 40 minut. Zaraz po niej w zależności od jej wyniku  będzie kolejna – o umieszczenie dziewczynki w rodzinie zastępczej. 

Przyszłam tu z ciężkim sercem. Fundacja jest skłócona z opieszałym sądem. Po serii artykułów prasowych nie mogę liczyć na miłe przyjęcie. Cała się trzęsę, bo rozpoczynając wojnę o Nadię, wiele zaryzykowałam. Ryzyko zawsze może skończyć się przegraną, której konsekwencje poniosłaby malutka dziewczynka. Ciężar odpowiedzialności dosłownie mnie przygniata. 

Przed salą już czeka Ojciec Nadii. Jest ładnie ubrany, czysty i niewyobrażalnie smutny. Widać, że ta sprawa też go przygnębia. Witam się z – jeszcze nie rodzicami Nadii – Martą i Tomkiem. Potem podchodzę do Taty dziewczynki. Nie wiem, czy  jako wróg, czy przyjaciel? Rozmowa jest bardzo dramatyczna, oboje płaczemy. On mówi, że kocha córkę, ale nie da rady, że wszystko zbyt się skomplikowało. Wiem, że nie przesadza.  Kiedy przychodzi mama Nadii, próbuję  przekonać oboje, że właśnie teraz ważą się losy ich córki. Że nie podołają  kosztom leczenia, rehabilitacji i nie zapewnią malutkiej dobrej przyszłości. Wszyscy płaczemy. Przedstawiam im Martę i Tomka. Obiecuję, że jeśli powierzą im Nadię, będą mieli z malutką kontakt, gwarantujemy, że będą mogli się z nią spotykać się. Przekonuję, że najlepiej byłoby, gdyby sami poprosili na rozprawie o jak najlepszą opiekę nad Nadią. Przygląda się nam bardzo tym wzruszona pracownica biura Rzecznika Praw Dziecka i Pani Prokurator.

I staje się cud. Joanna i Krzysztof, rodzice Nadii,  proszą na sali sądowej  Martę i Tomka, by zostali rodzicami zastępczymi ich córki, Dziękują im, że zgadzają się wychować malutką. Płyną piękne, pełne miłości łzy. Tak, czynią to z bólem, ale czasem życie stawia nas przed piekielnie trudnym wyborem. Oni wybrali dobro swojego dziecka, choć zapłacą za to niewyobrażalnie bolesną cenę rozstania się z nim. Ale jednocześnie nie wychodzą z sądu pokonani, bo nikt im nie odebrał  Córeczki. To była ich decyzja.

Nie mam wątpliwości, że udowodnili, iż autentycznie kochają Nadię  i rozumieją jej potrzeby. Zdaję sobie sprawę, że to jest efekt pracy naszej psycholog Bogny i całego zespołu, a  ja tylko domykam te drzwi. Jutro Nadia zamieszka w nowym domu, rozpoczynając nowe życie. Jestem spokojna, że będzie w nim szczęśliwa.

Załączam serdeczne pozdrowienia 
Tisa Żawrocka – Kwiatkowska
Prezes Zarządu Fundacji Gajusz