Zielono mam w głowie

Zielono mam w głowie, bo mam w głowie ogród. Mogłabym za Wierzyńskim dodać, że fiołki w niej kwitną, ale nie upieram się przy fiołkach. Mogą być inne –  malwy, ostróżki, tak bardziej z młodopolska albo krzaki małych angielskich różyczek. Bo to ma być ogród zaczarowany, tak jak ten w ‘Tajemniczym ogrodzie’ Frances Burnett.

Nasz ogród też musi się odrodzić. A nawet narodzić, bo na razie nic tam nie ma. Za ogrodzeniem jak ze średniowiecznego zamku, pustka. Ale za to jak ogród się narodzi, to nasze hospicyjne dzieci się odrodzą.

Potrzebujemy  do tych urodzin akuszerów, którzy przy tym cudzie narodzin pomogą. Firma ogrodnicza lub firma – fundator ogrodowego kwiecia. W drugim wariancie jeszcze wolontariusze, którzy za przekazane finanse wybiorą, kupią, posieją i posadzą wszystko, co żywe lub ma ożyć „ zielonym do góry”.

Więc marzę sobie, że na klombach mych myśli wyrosną nie tylko fiołki. Myślę, że mistrz Wierzyński nie miałby mi tego za złe.

Załączam serdeczne pozdrowienia
Tisa Żawrocka-Kwiatkowska
Prezes Zarządu Fundacji Gajusz